środa, 6 kwietnia 2022

Siedem ostatnich słów/fraz Jezusa na Krzyżu

Zbliża się Wielki Piątek, dla chrześcijan jeden z najważniejszych dni w roku, kiedy wspominamy zbawczą mękę i śmierć na Krzyżu, naszego Pana, Jezusa Chrystusa. „Bóg umiera, aby żyć mógł człowiek”. Wielki Piątek jest dniem zadumy nad Męką Chrystusa, skupienia, powagi, wzmożonej pobożności i gorliwych praktyk religijnych. My katolicy traktujemy to również, jako okazję do refleksji nad przemijającym życiem. 

W tym wpisie, przedstawiam siedem ostatnich słów, które są jednocześnie siedmioma ostatnimi frazami, zdaniami, mowami czy wypowiedziami wygłoszonymi przez Jezusa na krzyżu w Wielki Piątek. Na krzyżu Pan Jezus ostatkiem sił przemawia do nas siedem razy. To już ostatnie z Jego słów. Tuż przed śmiercią daje nam poznać, co się rozgrywa w Jego sercu. Testament, który w ten sposób pozostawia, jest nam szczególnie drogi.

W krzyżu Jezusa mieszczą się wszystkie nasze krzyże. Każdy z nich został poniekąd wyrzeźbiony z tamtego krzyżowego drewna. Najbardziej rzucają się w oczy krzyże fizyczne: choroby, cierpienia i śmierć. Każde zwycięstwo nad chorobą łagodzi nasze cierpienie, lecz zarazem je pomnaża: potrzebujemy jeszcze tylu zwycięstw, których nie udało nam się dotąd osiągnąć! Za każdą chorobą, z której wyzdrowieliśmy, już czai się następna, jeszcze nam nieznana. A na koniec pozostaje to zło, którego i tak nie unikniemy - śmierć.

U chrześcijan dochodzi jeszcze jedno specyficzne cierpienie, znane tylko nam, a polegające na głębokim smutku, jaki musi wywoływać postępujący zanik tego, co nazywamy chrześcijańskim światem, a więc zanik jednolitej chrześcijańskiej społeczności, gdzie chrześcijańska wiara i moralność były oczywistością: wiarę niemal już wszędzie się kontestuje. Dzisiaj, prześladowanie dokonuje się w sposób ukryty, zawoalowany. Drwina jest bronią bardziej zabójczą niż miecz, niż ogień plutonów egzekucyjnych, bo jak mówi mądre przysłowie - „ośmieszyć znaczy zabić”.

Odpowiedź na problemy związane z cierpieniem znaleźć można tylko w słuchaniu Pana, gdy człowiek się w Niego wpatrzy „kontemplacyjnym spojrzeniem”. Odpowiedzią nie jest ani jakaś idea, ani system, ani filozofia. Jest nią słowo i działanie, tzn. „Słowo, które działa” Jezus konający na krzyżu. Ponadto odpowiedź kryje się w tej właśnie śmierci i w słowach wtedy wypowiedzianych, a są one przecież najprawdziwszą miłosną deklaracją. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16) oraz „jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego” (J 3,14).

Modlitwa na rozpoczęcie rozważań

Panie Jezus Chryste, dziękujemy Ci za to, że ciągle przemawiasz do nas, szczególnie dziękujemy Ci za te ostatnie słowa, które - jako swój testament – skierowałeś do każdego z nas z wysokości krzyża. Panie, pragniemy wsłuchiwać się w te słowa i rozważać je. Prosimy Cię o błogosławieństwo oraz o zesłanie do naszych serc Ducha Świętego, Ducha życia i miłości. Podobnie jak deszcz zrasza ziemię, użyźnia ją i powoduje, że zasiane w niej ziarno wydaje owoc obfity, prosimy Cię, aby Twój Duch otworzył nasze serca i przygotował je na

przyjęcie Twojego Słowa. Panie, udziel nam siły, abyśmy potrafili wcielać Twoje słowo w życie; niech ono zakorzeni się w nas, wzrośnie i wyda wspaniały plon, który posili wielu ludzi, a Tobie przyniesie chwałę. Amen.

Pierwsze słowo

Łk 23,32 Przyprowadzono tez dwóch innych - złoczyńców, aby ich z Nim stracić.

Łk 23,33 Gdy przyszli na miejsce, zwane ”Czaszka”, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców,

jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie.

Łk 23,34 Lecz Jezus mówił: ”Ojcze, przebacz im, bo nie wiedza, co czynią”. (…).

Piłat osądził Jezusa i nie znalazł u Niego żadnej winy. Pomimo tego skazał Go na okrutną, krzyżową śmierć. Jednak Jezus nie domaga się zemsty. Nie prosi nawet o uwolnienie. Wstawia się do Boga Ojca za tymi, którzy dopuścili się tej niesprawiedliwości. Prosi o przebaczenie dla tych, którzy zadali Mu mękę, którzy przybili Go do krzyża. Ludzie, którzy niesprawiedliwie osądzili Jezusa i skazali Go na śmierć, nie poznali Jego miłości. Mieli zamknięte serca i nie rozpoznali, że ofiarował im to, czego najbardziej pragnęli, czego ciągle szukali. Skazując Jezusa na śmierć ludzie odrzucili Jego miłość. Jednak miłość Jezusa nie ginie. Trwa dalej. Modląc się o przebaczenie dla nich Jezus wyraża niezmienne pragnienie, aby oni otworzyli swe serca, poznali i przyjęli miłość Boga. Jezus uczył, że Bóg kocha wszystkich ludzi. Kocha także tych, którzy Go ignorują. Kocha nawet tych, którzy sprzeciwiają się Jego pragnieniom, oraz tych, którzy marnują Jego dary. Jezus przyszedł na świat po to, aby pojednać ludzi z Bogiem. Ludzi, którzy pragnąc miłości, ciągle ją odrzucają i niszczą, pojednać z Bogiem, który jest niewyczerpanym Źródłem miłości. Modlitwa Jezusa wyraża pragnienie samego Boga. Bóg przebacza nam największe nawet winy, ciągle ofiarowuje swoją miłość i wzywa do jej przyjęcia. Teraz czeka i na naszą odpowiedź.

Prawdziwy wierzący ma przed sobą wzór dla własnej postawy moralnej: Boga, który oczywiście nie ignoruje sprawiedliwości, ale przewartościowuje ją według ważniejszego i donioślejszego kanonu – przebaczenia będącego owocem miłości. A miłość ze swej natury nie kalkuluje, lecz przekracza granice i, używając biblijnej metafory o Bożym przebaczeniu, „rzuca winę za siebie”. W tej perspektywie będzie się kształtował cały Nowy Testament, pokazujący naukę Chrystusa o przebaczeniu, która swój szczyt ma na krzyżu. Oto sama osoba Jezusa i Jego działanie przekształca się w rodzaj hipostazy przebaczenia. Punktem centralnym jest Jego śmierć, interpretowana w tej perspektywie w otwierającym List do Efezjan błogosławieństwie mówiącym o postanowieniu Bożej „woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie występków, według bogactwa Jego łaski” (1, 5–7).

Modlitwa

Dobry Jezu! Nie chcę znać mądrości świata. Nie chcę znać literatury ani przyrody, ani czterech wymiarów w świecie, na którym żyjemy, nie chcę znać tajemnic gwiazd, ani badań głębi oceanów. O tym wszystkim wiedzieć nie potrzebuję. Chcę tylko poznać długość, szerokość, wysokość i głębię Twej odkupiającej miłości na Krzyżu. Pragnę być nieświadom wszystkiego na świecie, prócz Ciebie Jezu! A wtedy najdziwniejszym z dziwnych paradoksów stanę się mądrym.

Drugie słowo

Łk 23,39 Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: ”Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas”.

Łk 23,40 Lecz drugi, karcąc go, rzekł: ”Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz?

Łk 23,41 My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”.

Łk 23,42 I dodał: ”Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.

Łk 23,43 Jezus mu odpowiedział: ”Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”.

Jeden z dwóch przestępców skazanych wraz z Jezusem na śmierć przyznaje, że zasłużył na tę karę, zasłużył na śmierć, na odrzucenie przez ludzi oraz przez Boga. Ale tego w głębi serca bynajmniej nie pragnie - jego zbrodnie nie zagłuszyły całkowicie pragnienia jego serca, pragnienia łączności z innymi ludźmi, z Bogiem, pragnienia miłości. Pozostały w nim także resztki poczucia sprawiedliwości oraz poczucia świętości. Dlatego też, kiedy tylko usłyszał słowa modlitwy Jezusa, rozpoznał w Nim niewinnie skazanego na śmierć Mesjasza, Zbawcę. Przez całe życie szukał miłości tam, gdzie jej nie było i przez to ranił siebie i innych ludzi. W końcu w ostatnim momencie swojego życia znalazł ją w całkowicie niespodziewanym w miejscu - tutaj, na krzyżu. W tym spotkaniu z Jezusem widzi swoją ostatnią szansę. Jak wiele ich zmarnował. Zachęcony słowami modlitwy Jezusa, w której wstawia się On za swoimi prześladowcami, ośmiela się Go prosić o miłosierdzie.

W nawróceniu i skrusze proszącego o miłosierdzie przestępcy Jezus widzi odpowiedź Boga Ojca na swoją modlitwę. Dlatego obiecuje zbawienie nawróconemu i skruszonemu grzesznikowi, obiecuje spełnienie pragnień jego serca. To nawrócenie przestępcy musiało być dla Jezusa wielkim pocieszeniem i umocnieniem w tym morzu cierpienia, musiało być kroplą

orzeźwiającej wody na tej pustyni złości, nienawiści i zatwardziałości. Przecież Jezus przyszedł na świat, aby odszukać, co zginęło, aby oświecić tych, którzy żyli w ciemności, aby

pociągnąć do Boga tych, którzy byli od Niego daleko. Właśnie w tym celu oddaje swoje życie. Jego ofiara już zaczyna wydawać owoce. Ofiara Jezusa nie przestaje wydawać owoców aż po dzień dzisiejszy. Każdy może mieć w nich udział, jeśli tylko uzna swój błąd i swą niemoc oraz zwróci się do Jezusa z prośbą o przebaczenie, z prośbą o zaspokojenie najgłębszych pragnień swego serca.

Jezus, który w czasie swojego ziemskiego życia nie bał się przebywać wśród osób ze złego towarzystwa, przyciągając do siebie celników, prostytutki, grzeszników, chorych i zepchniętych na margines, kończy swoje życie między dwoma przestępcami, skazany na haniebny wyrok śmierci, przez ukrzyżowanie czyli mękę zarezerwowaną dla niewolników. Możemy w tym dostrzec przeznaczenie mesjańskiego Sługi Pańskiego, który „policzony został między przestępców” (Iz 53, 12). Oto wręcz paradoksalna, antytetyczna odpowiedź na marzenia o chwale dwóch synów Zebedeusza, Jakuba i Jana, którzy w przyszłym królestwie ustanowionym przez swego Pana mieli nadzieję zajmować miejsca po Jego prawej i lewej stronie, czyli objąć stanowiska najważniejszych ministrów.

Modlitwa

Drogi Jezu! Twoja dobroć względem pokutującego łotra przypomina prorocze słowa Starego Testamentu: „Chociaż grzechy twoje są jak szkarłat, nad śnieg wybieleją”. Odpuszczenie łotrowi tłumaczy mi także znaczenie innych Twoich słów: „Nie przyszedłem dla sprawiedliwych, ale dla grzeszników”, „Zdrowi nie potrzebują lekarza, ale źle się mający”, „Większa będzie radość w niebie z jednego nawróconego grzesznika, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych”. Rozumiem teraz, że Piotr dopiero gdy upadł trzykrotnie, została Twoim zastępcą na ziemi, a to dlatego, aby Kościół, którego był głową, zrozumiał na zawsze odpuszczenie i przebaczenie. Jezu, widzę, że gdybym był nigdy nie zgrzeszył, nie mógłbym nigdy nazwać Ciebie Zbawicielem. Łotr nie jest jedynym grzesznikiem. Oto jestem tutaj i ja. Ale Ty jesteś jedynym Zbawcą!

Z „dobrym łotrem” ukrzyżowanym po prawej stronie Jezusa, łączą się różne legendy, ja opiszę krótko jedną z nich, która wydaje mi się być możliwą, a która mówi o pierwszym cudzie za pośrednictwem Jezusa jeszcze jako kilkuletniego dziecka, uciekającego z Józefem i Maryją do Egiptu przed prześladowaniem Heroda. Dobry Łotr kojarzony jest z człowiekiem o imieniu Dyzma (Demas alias Titus) z Galilei, którego imię możemy znaleźć w apokryficznej „Ewangelii Nikodema” z IV wieku n.e., uznanej przez Kościół za zgodne z oficjalną wykładnię wiary katolickiej. Rodzina Dyzmy posiadała zajazd gdzie przy okazji łupiono bogatych a pomagano biednym, coś na wzór znanego nam średniowiecznego Robin Hooda. Według tego przekazu, pierwszy raz drogi Dyzmy i Jezusa zetknęły się w czasie ucieczki św. Józefa i Najświętszej Maryi z Bożą Dzieciną do Egiptu. W czasie podróży Święta Rodzina zatrzymała się w gospodzie ojca Dyzmy, Matka Boska poprosiła właścicieli zajazdu o wodę, aby wykąpać małego Jezusa, po kąpieli gospodyni spytała Matkę Bożą czy może w tej samej wodzie wykąpać swojego syna chorego na trąd. Matka Boska zgodziła się i stał się cud - dziecko gospodarzy natychmiast wyzdrowiało. Dzieckiem tym według legendy był dobry łotr o imieniu Dyzma ukrzyżowany razem z Jezusem. Dyzma był złoczyńcą i jak głosi legenda, żył ze złodziejstwa, m.in. obrabował córkę Kajfasza, ukradł Żydom księgę Prawdy z Jerozolimy oraz tajemny depozyt złożony tam przez króla Salomona.

Trzecie słowo

J 19,25 A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.

J 19,26 Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: ”Niewiasto, oto syn Twój”.

J 19,27 Następnie rzekł do ucznia: ”Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Widok umęczonego Syna jest niewyobrażalnym cierpieniem dla Jego Matki. Złość oraz wrogość, jaką ludzie kierowali na Jezusa, kierują także na Nią. Publiczna hańba uznanego za przestępcę Jezusa stała się także i Jej hańbą. W przeciwieństwie do wielu uczniów Jezusa Maryja nie ucieka od tych cierpień. Podobnie jak była przy Nim w czasie, gdy doświadczał popularności i chwały, tak samo jest przy Nim w momencie panowania ciemności, kiedy cały lud potępił Go i zwrócił się przeciwko Niemu. Także w tym cierpieniu nie cofa swojej ofiary, którą złożyła wypowiadając swoje „fiat” i godząc się na wierne pełnienie woli Boga Ojca dla zbawienia ludzkości. Jest wierna miłości do Syna, oraz miłości do Boga Ojca, a przez to bardziej niż ktokolwiek inny wspiera swojego Syna w Jego cierpieniach, pomaga Mu spełnić Jego misję do końca. W tym momencie cierpienia, a jednocześnie w momencie kiedy ważą się losy świata, Jezus troszczy się o ziemskie potrzeby swojej Matki. Daje tej, która wcześniej straciła męża, a teraz traci jedynego Syna, swojego najwierniejszego ucznia za opiekuna. Jezus pamięta także o naszych słabościach i dlatego daje nam swoją Matkę. Jeśli tylko uznamy Maryję za swoją Matkę i podobnie jak św. Jan przyjmiemy Ją do swojego życia, to możemy być pewni, że Ona będzie wspierała nas swoją wierną miłością, szczególnie w

momentach, kiedy miłość stanie się trudna, kiedy będą jej towarzyszyć cierpienia. Dzięki Maryi także my możemy stać się umiłowanymi uczniami Chrystusa, czyli takimi, którzy kochają jak sam Jezus, którzy swoją miłością ukazują miłość Boga i przekazują ją innym ludziom.

Chrystologia, mariologia i eklezjologia spotykają się u stóp krzyża Jezusa. Podsumowując wartość słów Chrystusa wypowiadanych na Kalwarii, powtarzamy, że w umiłowanym uczniu koncentruje się oblicze wszystkich wierzących w Chrystusa, czyli wspólnoty kościelnej, dzieci zrodzonych przez Matkę Kościół. Dwa zdania Jezusa ukrzyżowanego na pierwszy rzut oka mogą być uznane za formułę adopcji, w której Syn powierza opiekę prawną matce i przyjacielowi. Tymczasem są to oświadczenia objawiające nową misję, którą będzie wypełniała Matka. Nie mamy zatem do czynienia z działaniem społecznym podobnym do spisania testamentu, który skutkuje powierzeniem komuś opieki nad matką pozostawioną bez opieki syna. Przeciwnie, mamy do czynienia z orędziem ujawniającym nową, szczególną cechę, którą matka – Maryja, uczyni swoją własną w odniesieniu do ucznia, który z kolei przyjmuje na siebie nowe uniwersalne oblicze.

Modlitwa

O Maryjo, tak jak Jezusa porodziłaś z ciała, nas zrodziłaś z ducha w nowym świecie duchowego pokrewieństwa z Bogiem jako naszym Ojcem, Jezusem jako naszym Bratem i sobą jako naszą Matką. Skoro Matka nie może nigdy zapomnieć dziecka ze swego łona, Ty Maryjo musisz zawsze o nas pamiętać! Tak jak byłaś Współ-Odkupicielką w uzyskaniu łask wiecznego życia, bądź także naszą Pośredniczką przy udzielaniu ich. Nie ma nic niemożliwego dla Ciebie, bo jesteś Matką Tego, który wszystko może! Jeżeli Syn nie odmówił Twej prośbie na weselu w Kanie, nie odmówi także i na uczcie niebiańskiej, gdzie jesteś Królową Aniołów i Świętych. Wstaw się więc do Swego Boskiego Syna, aby zamienił wodę mej słabości na wino siły. Maryjo jesteś także Ucieczką grzesznych! Módl się za nami teraz stojącymi pod Krzyżem. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Czwarte słowo

Mk 15,34 O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: ”Eloi, Eloi, lema sabachthani”,

to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?

Mt 27,46 Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: ”Eli, Eli, lema sabachthani?” to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?

Jeżeli ktoś naprawdę kocha, ten pragnie być z ukochaną osobą bez względu na okoliczności, zarówno w radości, jak i w smutku. Nie opuszcza ukochanej osoby, nawet wtedy, gdy trwanie przy niej oznacza cierpienie. Jezus trwał przy Bogu Ojcu w każdej sytuacji, podobnie jak Jego Matka trwała przy Nim. Ukazując swoją szczególnie bliską relację do Boga Jezus zawsze zwracał się do Niego używając czułego słowa „Abba”, co znaczy „Kochany Ojcze”. Jednak teraz, jak każdy inny człowiek, używa oficjalnego słowa „Bóg”. Jezus nie czuje już tej bliskości, która było Jego radością oraz źródłem siły potrzebnej do kochania także tych, którzy w Jezusie widzieli swojego wroga. Wprost przeciwnie, czuje się opuszczony przez Boga. Ogromnym krzykiem wyraża to swoje niesamowite cierpienie, a może także wielkie zaskoczenie. Dla tego, dla którego serdeczna, miłosna relacja z Bogiem Ojcem była największym skarbem, to poczucie opuszczenia było niewątpliwie większym cierpieniem niż doświadczone dotychczas cierpienia fizyczne.

Grzesząc człowiek odchodzi od Boga, który jest Dawcą życia, który jest Miłością. Ostateczną konsekwencją grzechu jest utrata możliwości powrotu do Boga, oraz niemożliwość przyjęcia Jego miłości. Oznacza to wieczną i pozbawioną wszelkiej nadziei samotność. Jezus przyszedł na ziemię, wszedł w naszą grzeszną rzeczywistość i bezbożne życie, aby obronić nas przed tą ostateczną konsekwencją grzechu. Odczucie opuszczenia przez Boga ukazuje, że Jezus jest na samym dnie ciemności naszego grzechu. Właśnie w tym najciemniejszym oraz najbardziej samotnym miejscu Jezus objawia nam miłość i chwałę Boga, wyciąga swoją rękę, aby nas pochwycić i zaprowadzić z powrotem do Boga, naszego kochającego Ojca.

Z wezwaniem Jezusa ukrzyżowanego stajemy więc w obecności ważnego świadectwa pierwotnego Kościoła, który zachował ostatnie słowa Jezusa w oryginalnej wersji. Nie ma tam poufałego abbà, które w swojej narracji o tej godzinie odnotowuje Łukasz, ale tradycyjny wołacz biblijnych modlitw, „Boże”, czego Chrystus nigdy wcześniej nie czynił. Przyjmuje przeto sposób zwracania się do Boga wszystkich innych ludzi, swoich braci w bólu. Jest oczywiste, że nie wątpi On w istnienie Boga; przeciwnie, Jego wiara jest być może w szczytowym momencie, jak wiara Abrahama, kiedy wstępował na górę Moria, niosąc w sercu ofiarny rozkaz swego ukochanego i okrutnego Pana (Rdz 22). Bóg nie jest postrzegany jako pustka, ale jako tajemnicza nieobecność. Krzyk Jezusa na krzyżu nie jest świadectwem rozpaczy ani utraty nadziei; On krzyczy w nadziei; krzyczy, tak, ale z ufnością, że Bóg położy kres ciszy i wyobcowaniu Jego oddalenia.

Modlitwa

Jezu, pokutujesz teraz za te chwile, kiedy nie jesteśmy ani zimni, ani gorący, ani uczestnikami nieba, ani też ziemi. Cierpisz bowiem między niebem a ziemią. Odepchnięty przez ziemię, opuszczony przez niebo! Ponieważ nie chciałeś wyrzec się grzesznej ludzkości, Twój niebieski Ojciec ukrył przed Tobą swe Oblicze, dlatego zaś, że nie chciałeś zaprzeć się Twego Ojca, grzeszna ludzkość odwróciła się od Ciebie. Ty dzięki swej Ofierze zjednoczyłeś nas z Bogiem. Ludzie nie mogą już twierdzić, że Bóg nie zna cierpień osamotnionego serca, bo Ty Panie jesteś teraz opuszczony. Nie możemy mówić, że Bóg nie zna bólu krwawiącego serca, nie odczuwającego Bożej obecności, bo ta słodka obecność teraz pozornie ukryta jest przed Tobą, Jezu! Zniosę już ból opuszczenia i cierpienia widząc, że nawet słońce ma swoje zaćmienia. Ale czemu Jezu z taką trudnością uczę się od Ciebie? Naucz mnie, że tak jak Ty sam nie uciosałeś sobie krzyża, tak i ja nie mogę tego uczynić a muszę tylko przyjąć ten, który jest zesłany przez Ciebie. Naucz mnie, że wszystko na świecie jest Twoje, oprócz jednego, a to mojej woli. Ponieważ ona jedynie stanowi moją własność i to, czym mogę rozporządzać, naucz mnie, Panie, powtarzać: „Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie”. Użycz mi łaski, abym wierzył, chociaż nie widzę i ufał chociaż biczujesz. I powiedz mi Jezu, jak długo jeszcze będę Ci przysparzał cierpień na krzyżu?

Piąte słowo

J 19,28 Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: ”Pragnę”.

J 19,29 Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano.

Jezus wisi już na krzyżu przez sześć godzin. Oddychanie staje się coraz trudniejsze. Śmierć jest już bardzo blisko. Jednak nie powiedział jeszcze wszystkiego. Jest jeszcze coś, o czym szczególnie chce powiedzieć ludziom zanim umrze. Pragnie wypowiedzieć swoje pragnienie. Czego pragnął Jezus chwilę przed śmiercią? Z pewnością po tak długich torturach odczuwał fizyczne pragnienie. Ale czy Ten, który z taką cierpliwością znosił do tej pory swoje cierpienia, który odmówił przyjęcia uśmierzającego ból trunku, domagałby się teraz napoju? Czy Ten, który świadomie i dobrowolnie przyjął ten kielich goryczy, w tym momencie, kiedy koniec jest już blisko, domagałby się ulgi w cierpieniu? Żołnierze z całą pewnością widzieli różnicę między Jezusem a wszystkimi przestępcami, których egzekucję do tej pory przeprowadzali. Zgodnie ze słowami św. Piotra Jezus „który nie dopuścił się grzechu, ani fałsz nie znalazł się w Jego ustach. Gdy Mu złorzeczono, nie odpłacał złorzeczeniem, cierpiąc nie odgrażał się, zawierzywszy Temu, który sądzi sprawiedliwie.” (1P2,22- 23) Najprawdopodobniej właśnie z tego powodu jeden z żołnierzy odczuwa współczucie. Dzieli się swoim własnym trunkiem, który miał przy sobie dla zaspokojenia swojego własnego pragnienia i w ten sposób próbuje choć trochę ulżyć w cierpieniu temu niewinnemu człowiekowi. Tym razem Jezus nie odmawia. Przyjmuje dar żołnierza. Ten odruch współczucia żołnierza bardziej zaspokaja Jezusowe pragnienie miłości drugiego człowieka, niż pragnienie fizyczne. To miłość jest tym, czego Jezus naprawdę pragnął. Tylko miłość może zaspokoić Jego pragnienie, a jednocześnie pragnienie Boga, naszego Ojca.

Pragnienie duszy potrzebuje boskiego źródła, które jest darmowe, ponieważ pozostaje darem samego Chrystusa, jak powiedział to owego jesiennego dnia w czasie Święta Namiotów. Jezus ucieleśnia wezwanie Izajasza: „O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko!” (55, 1). Nie na darmo lud przemierzający pustynię Synaj otrzymuje wodę tryskającą ze skały (Wj 17, 16; Lb 20, 1–11). A tradycja żydowska wyobrażała sobie, że ta skała nieprzerwanie towarzyszyła Izraelowi przez lata wyjścia z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Paweł nadaje tej tradycji kategorie chrystologiczne: „Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a tą skałą był Chrystus” (1 Kor 10, 4).

Modlitwa

Drogi Jezu! Dałeś mi wszystko, a ja Tobie w zamian – nic. Jak często przychodziłeś zbierać owoce w winnicy mojej duszy a znajdowałeś tylko trochę pąków? Jak często szukałeś i nie znajdowałeś nic, pukałeś a drzwi mojej duszy były zamknięte dla Ciebie! Jak często prosiłeś o napój, a dawałem Ci tylko ocet z żółcią! Ile to razy obawiałem się, że znając Ciebie, nie mogę posiadać nic innego. Zapomniałem, że biorąc płomień, nie potrzebuję myśleć o iskierce i posiadając słońce Twojej miłości, mogę zrezygnować z ogarka ludzkiego serca. Pełnia Twego szczęścia nie daje myśleć o złamanym łuku ziemi. Ach Jezu, dzieje moje są smutną historią odmowy ofiarowania serca za serce i miłości za miłość! Przebacz mi i udziel ponad wszystko inne, daru Twej świętej miłości.

Szóste słowo

J 19,30 A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: ”Wykonało się!” ….

Wypowiadając słowo „wykonało się” Jezus oznajmia, że całkowicie wypełnił swoją misję. Mimo, że od samego początku aż do samego końca napotykał liczne przeszkody, był kuszony, a także prześladowany, zachował wierność i miłość wobec Boga do końca. Kochał nawet w tak wielkich cierpieniach, jakich teraz doświadcza wisząc na krzyżu. Jezus nie uległ żadnym pokusom, ponieważ miłość Boga Ojca była dla Niego największym skarbem, co więcej - była tym, co cenił bardziej niż własne życie. Jezus odczuwał lęk przed cierpieniem oraz śmiercią. Jednak lęk ten nie był w stanie zmusić Go do zdrady miłości Boga. Jezus nie był niewolnikiem odczuwanych lęków, ponieważ był przekonany, że miłość jest mocniejsza od wszelkiego zła, od wszelkiego cierpienia, a nawet od śmierci. Każdy człowiek został stworzony z miłości i dla miłości. Nic oprócz doskonałej miłości, oprócz miłości Boga, nie może zaspokoić pragnień naszego serca. Bardzo często jednak nie żyjemy miłością, ponieważ jesteśmy niewolnikami naszych żądz i łatwo stajemy się ofiarami różnych pokus. Jesteśmy także niewolnikami lęku przed cierpieniem oraz śmiercią. Często zdradzamy miłość, aby zdobyć nieco przyjemności, aby uniknąć cierpienia, aby ratować sposób życia, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.

Jezus pragnie wyzwolić nas z tej niewoli. Wyzwala nas spod władzy naszych żądz oraz lęków poprzez ukazanie nam wspaniałości oraz mocy miłości Boga. Jeśli poprzez spotkanie z Jezusem doświadczymy tej miłości, jeśli miłość ta stanie się naszym największym skarbem i

uwierzymy, że jest ona mocniejsza od wszelkiego zła, jest mocniejsza od cierpienia oraz śmierci, to podobnie jak Jezus staniemy się wolni i będziemy w stanie żyć miłością w każdej sytuacji. Będziemy mogli żyć zgodnie z najgłębszym pragnieniem naszego serca, zgodnie z wolą naszego Stwórcy.

Jezus może potwierdzić, z wyżyn królewskiego tronu krzyża będącego zgorszeniem, że „dokończył, dopełnił” krąg swojego życia i misji, że w ten sposób osiągnął pełnię pełni. My natomiast jesteśmy przywiązani do owego końca, który pozostawia „niedokończonymi” tak wiele naszych projektów i gasi pragnienie pójścia dalej. Jeśli jednak pozostajemy w perspektywie wiary, możemy poczynić dwie uwagi. Po pierwsze: konieczne jest uświadomienie sobie naszej własnej skończoności twórczej i wypełnienie jej naszym osobistym zaangażowaniem poprzez dzieła sprawiedliwości i miłości. W Opowieściach Ojców z tradycji żydowskiej znajduje się stwierdzenie rabina Tarfona: „Nie do ciebie należy spełnienie pracy, ale nie masz prawa się od niej uchylać” (2, 16).

Modlitwa

Dobry Jezu! Odkupienie jest Twoim dziełem, wynagrodzenie zaś należy do mnie, bo to oznacza zjednoczenie z Twoim życiem, z Twoją prawdą, z Twoją miłością. Twoje dzieło na krzyżu skończone, ale moim zadaniem jest zdjąć Cię z krzyża. Dość długo już wisisz. Apostoł Paweł mówi nam, że ci, którzy do Ciebie należą, krzyżują swoje ciało i jego pożądliwości. Moje dzieło więc tak długo nie będzie skończone, dopóki nie zajmę Twego miejsca na krzyżu. Jeśli nie będzie Wielkiego Piątku, w moim życie nie będzie także i Wielkanocy. Jeśli nie będzie szaty szaleńca, nie będzie i białej sukni mądrości. Jeśli nie włożę korony cierniowej, nie będę się cieszył chwalebnym ciałem. Jeśli nie ma walki, nie ma i zwycięstwa. Jeśli nie zaznam pragnienia, nie otrzymam i orzeźwienia niebieskiego. Gdy nie ma krzyża, nie ma i pustego grobu. Naucz mnie Jezu, dokończyć swoje zadanie, bo słuszne jest, aby synowie ludzcy cierpieli i tak weszli do swojej chwały.

Siódme słowo

Łk 23,44 Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej.

Łk 23,45 Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek.

Łk 23,46 Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha

mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.

Swoje ostatnie słowo Jezus kieruje do Boga. Znowu nazywa Go Ojcem, co oznacza, że znowu odczuwa Jego bliskość. Jezus wie, że pomimo poczucia opuszczenia przez Boga, Bóg Ojciec tak naprawdę nigdy Go nie opuścił, zawsze był przy Nim. Pełen ufności Jezus powierza swojego Ducha, swoją miłość, siebie samego temu, który „z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra.” (Rz8,28) Dla Jezusa śmierć, pomimo swojego okrucieństwa, nie jest końcem, ale powrotem do Ojca, powrotem do pełnej radości i pokoju

miłosnej wspólnoty z Ojcem, która będzie trwała przez całą wieczność. Śmierć Jezusa była szczytem głupoty człowieka, który dla obrony swojej małej stabilizacji, dla zachowania tego, co zdobył kosztem cierpienia wielu ludzi, zdecydował się zabić Tego który przyniósł mu miłość. Tę miłość, której w głębi serca pragnie, która sama tylko jest w stanie zaspokoić pragnienia jego serca i uczynić go doskonale szczęśliwym. Jednocześnie zabicie Jezusa było

największym grzechem, którego naturalną konsekwencją powinno być wieczne oderwanie człowieka od Boga, wieczna śmierć człowieka, czyli nigdy niekończące się życie w samotności i beznadziei. Jednak prosząc o przebaczenie dla wszystkich grzeszników oraz ofiarując swojego Ducha Bogu, Jezus przemienił ten grzech w ofiarę, zmienił to cierpienie oraz śmierć w doskonały dar miłości. Dzięki temu śmierć Jezusa nie zerwała więzi człowieka z Bogiem, ale wprost przeciwnie, dzięki niej dokonało się pojednanie ludzkości z Bogiem, rany Jezusa stały się naszym uzdrowieniem (1P2,24), a sam krzyż, który był znakiem przekleństwa i kary, jak również znakiem śmierci i nienawiści, stał się znakiem błogosławieństwa i łaski, a także znakiem życia i miłości. Właśnie w tym krzyżu jest nasze zbawienie, nasza nadzieja na wieczne życie w miłości.

Ostatnie słowo Jezusa jest słowem prostoty i wielkości jednocześnie, ponieważ to słowo prawdopodobnie już w tamtych czasach ludzie pobożni wypowiadali przed snem. W ich rozumieniu człowiek był istotą żywą dzięki duchowi danemu mu przez Boga i odbieranemu w godzinie śmierci. Dla pobożnego Żyda sen był jednak wstępem do śmierci. Dlatego też każde poranne przebudzenie wydawało mu się powrotem do życia, gdyż czuł w sobie działanie ducha po tym, jak poprzedniego wieczoru powierzył go miłosierdziu Bożemu. Teraz, w godzinie swojej śmierci, Jezus powierza ducha Bogu jako swojemu Ojcu. Na Jego ustach słowo «Ojcze»,, staje się więc wyrazem «dziecięcej» pewności pełnego zbawienia. Już samo imię «Ojciec» użyte w tak dramatycznej sytuacji wskazuje, że nie stał się On zgorzkniały i nie doświadcza śmierci w rozczarowaniu, ale że przyjmuje ją jako zakończenie swego dzieła, chyląc się przed wolą Bożą w zaufaniu i posłuszeństwie. Wołając «Ojcze», Jezus wyraża swoją pewność, że śmierć nie jest dla Niego ostatnią rzeczywistością, ale że oczekuje życia danego od Boga

Modlitwa

Nie, Maryjo, Betlejem nie wróci, to nie żłobek, ale krzyż, nie narodziny ale śmierć, nie dzień hołdu pasterzy i mędrców ale godzina pospolitej śmierci w towarzystwie łotrów. To nie Betlejem ale Kalwaria! Betlejem – to Jezus, gdy Ty, niepokalana Matka dajesz Go człowiekowi. Kalwaria – to Jezus, gdy grzeszny człowiek zwraca Go Tobie. Coś stanęło między stajenką a krzyżem. To moje grzechy. Maryjo, to nie Twoja godzina, ale moja – moja godzina słabości i grzechu. Gdybym nie grzeszył, śmierć nie unosiłaby się na czarnych skrzydłach nad Jego wyniszczonym Ciałem. Gdybym nie był pyszny, korona z cierni nigdy nie byłaby spleciona, gdybym był mniej buntowniczy i nie wybierał szerokich dróg, wiodących do zatracenia, stopy Chrystusa nie byłyby przebite gwoździami! Gdybym bardziej był uległy i słuchał Jego głosu, nie miałby spieczonych warg, a gdybym był wierniejszy, policzki Pana nie byłyby skalane pocałunkiem Judasza.

Maryjo, to ja stoję między narodzinami a śmiercią Twego Syna. Matko Boża, nie myśl, gdy będziesz Go obejmować, że jest taki biały, jak wtedy gdy przyszedł od Ojca, Czerwony jest, bo odszedł ode mnie. Za kilka chwil Syn Twój odda duszę Swemu Niebieskiemu Ojcu, a ciało Twym pieczołowitym dłoniom. Ostatnie krople krwi padają z tego wielkiego kielicha Odkupienia, plamią drzewo Krzyża i czerwienią skały, pękające w przerażeniu. A jedna przecież kropla Krwi byłaby wystarczyła na odkupienie tysięcy światów! Maryjo, Matko moja, wstaw się do Twego Boskiego Syna, aby przebaczył mi, że zmieniłem Betlejem na Kalwarię. Proś Go Maryjo, w tej ostatniej chwili, aby wyjednał nam łaskę, byśmy już nigdy Go nie krzyżowali i nie ranili Twego serca siedmioma mieczami. Maryjo, błagaj Swego umierającego Syna, abym tak długo jak żyć będę, nigdy już nie grzeszył! Maryjo, Jezus umarł!

Modlitwa na zakończenie

Panie Jezu Chryste, dziękujemy Ci za to, że ukazałeś nam prawdę, iż nawet w tak niewyobrażalnych cierpieniach, jakich Ty sam doświadczyłeś, można być wiernym miłości. Dziękujemy Ci za ukazanie nam wspaniałej i niezmiennej miłości Boga naszego Ojca. Panie, prosimy Cię, otwórz nasze oczy, abyśmy poznali, że Miłość ta jest najcenniejszym skarbem, że jest Ona mocniejsza od wszelkiego zła, od wszelkiego cierpienia, a nawet od samej śmierci. Otwórz nasze serca, abyśmy mogli przyjąć tę Miłość. Wyzwól nas z niewoli naszych żądz oraz lęków, abyśmy mogli być wierni tej miłości w każdej sytuacji, abyśmy przy końcu naszego życia, podobnie jak Ty sam, oddali naszego ducha w ręce Ojca i żyli wraz z Nim oraz ze wszystkimi, którzy są z Nim zjednoczeni w miłosnej jedności przez całą wieczność. Amen.

Ostatnie słowa Jezusa na Krzyżu stały się przedmiotem intensywnych rozważań całych chrześcijańskich generacji, medytujących je, zwłaszcza w Wielkim Tygodniu, czemu niektórzy z największych muzyków dali wyraz, komponując na ich kanwie wiekopomne dzieła. Poniżej link do jednego z nich - Oratorium J. Haydna.

https://youtu.be/gFm5e5oAfWg


Oratorium „Siedem słów Chrystusa na krzyżu" (wersja instrumentalna)  Opera i Filharmonia Podlaska Europejskie Centrum Sztuki. Michał Klauza - dyrygent. Andrzej Seweryn - recytacja.

Bibliografia

1. ks. dr F.J. Sheen (1947), „Siedem Ostatnich Słów”, Warszawa: Wydawnictwa Księży Jezuitów.

2. Bogusław Nowak svd, „Siedem ostatnich słów Jezusa”.

3. o. Anselm Grün OSB (2015), „Ojcze przebacz im, Siedem ostatnich słów Jezusa na Krzyżu”, Poznań: Wydawnictwo Święty Wojciech.

4. Gianfranco Ravasi (2020), „Siedem słów Jezusa na Krzyżu”, Kraków: Wydawnictwo M.

5. Św. Stanisław Papczyński (2017), „Ukrzyżowany mówca, czyli siedem ostatnich słów naszego Pana Jezusa Chrystusa” Warszawa: Wydawnictwo Promic.


Kod QR do tego wpisu






Strona
Ten link przenosi na górę strony